wtorek, 27 grudnia 2011

wciąż świątecznie!

Mimo, że wszyscy powrócili już do codziennego życia, ja wciąż świętuję i cieszę się kolejnym wolnym tygodniem:-)
Święta minęły błyskawicznie, pewnie przez to, że wypadły w tym roku nieszczęśliwie w weekend... nastrój świąteczny był (brakowało "tylko" śniegu), ryby i słodycze pochłonięte, a więc do przodu;-)
Sylwester zaplanowany - początkowe siedzenie w domu zmieniło się ostatecznie w małą imprezę, czemu nie? Coroczne siedzenie i przesypianie sylwestra można co jakiś czas urozmaicić wyjściem w sukience;-)




I na koniec: 
Tatarataaaaam!

Tak! To moja nowa piękna maszyna do szycia!!!! Póki co dzielnie próbuję ją zrozumieć:D bardzo więc możliwe, że za jakiś czas opublikuję COŚ co powstanie z tego cacka, np. zygzaczek na scrapie, albo woreczek na suszki (bardziej ambitne projekty jak będę na emeryturze... dobra, po napisaniu magisterki:-))

Mam nadzieję, że Wasze święta były tak spokojne i miłe jak moje!

czwartek, 8 grudnia 2011

:-)))

Wygrałam wygrałam wygrałam:-) Super wiadomość po dwugodzinnym tworzeniu głowy konia (?!) Tak tak, karton, wełna, tasiemki i wióry lecą! (holenderka odmiana św. Mikołaja, czyli Sinterklaas i jego pomocnicy "odwiedzają" jutro mój wydział, a koń miał nocleg na Jeżycach). Dzień z tych zalatanych z brakiem czasu na odsapnięcie, a tu proszę... jednak dostałam nagrodę od losu, miseczki i dłoni Jaszmurki! :-) (dziękuję raz jeszcze, szczególnie za przypomnienie o wklejeniu linka!!! bo całkiem możliwe, że bym przegapiła:D)

Z dzisiejszych zajęć. Wpada w oko. I na czasie (mała afera z flamandzką choreografką Anne i Beyoncé w roli głównej, która odpowiadać będzie za plagiat... więcej na yt;-)


Dobranoc!

piątek, 2 grudnia 2011

idą święta...!

Mamy grudzień! A co za tym idzie dobry argument do rozpieszczania siebie i pozwolenia sobie na kilka małych "przestępstw", np. jedzenie słodkiego po północy (no, bo już prawie święta), kupienie kolejnej niezbędnej (!) nam kobietom rzeczy jaką jest torebka (o tym również poniżej) czy wizyta u kosmetyczki (w święta to w ogóle trzeba wyglądać). Jednak co najbardziej kocham w świętach to brak większych wyrzutów sumienia związanych z tym wszystkim! Oczywiście innych obdarowuje równie chętnie, ale grudniowe prezenty dla samej siebie nie kojarzą się  z rozrzutnością, żeby nie powiedzieć egoizmem...
Wracając do świąt:-) Lista prezentów zrobiona, wykonanie pierników już prawie staje się faktem dokonanym, a nastroje wszystkich dookoła coraz to bardziej przyjazne...


Choinka mieszkaniowa.

A nawiązując do wcześniejszego wywodu o prezentach dla samej siebie, to właśnie jeden z nich. Choć tak naprawdę sponsorem była siostra i jej praktyczny prezent-przelew na listopadowe urodziny:)


Dzisiejszy obiad. Na pierwsze był krem z brokuł... mniami!


Aaa i jeszcze jedno: zimowe i przedświąteczne candy u Jaszkmurki:
Do wygrania przepiękny (!!) szary komin (jakby tego było mało, mam piękną nową szarą torebkę, także tego...;-) 

sobota, 5 listopada 2011

dyni czas.



Dyniowy czas pozwala na spełnienie kilku kulinarnych fantazji, szczególnie, że nigdy nie próbowałam tego warzywa (nie licząc wypłakanej przedszkolnej zupy).
Jutro z rana upiekę dyniową tarte z gorgonzolą, a popołudniu placuszki z dynią na słodko (o ile wytrwam i nie zmęczę się przy obiadowej tarcie...). Liczę więc na duchowe wsparcie:-)

niedziela, 16 października 2011

Mroźna jesień

Jakoś trudniej mi w tym roku nadążyć za całym październikiem, który powinien być pełen energii i chęci na kolejne dziesięć miesięcy ciężkiej pracy. W głowie mam pełno myśli, albo że czegoś nie zdążę, albo, że mam dużo więcej wolnego czasu (skoro mam czas na nadganianie kolejnych sezonów serialu),a za chwile znów myśl o natłoku obowiązków. Zrezygnowałam z angielskiego (w końcu doszedł hiszpański i jego ¡Hola!), ale zamierzam uczyć się sama, codziennie z określonym planem (800 godzin kursu przez 210 dni?). Na dodatek codziennie wchodzę i wychodzę z domu po kilka razy, tylko dlatego, że planistom nie za bardzo zależało na dopasowaniu zajęć do nas, tylko do niewiadomokogo




Dołączam także info o candy u Jaszmurki (gratuluję rocznicy, fju fju 4 lata i mnóstwo postów to wynik dla mistrza (szczególnie dla kogoś kto notki wstawia w moim tempie) ;-)) Do wygrania przefajne notesy!
W listopadzie szykuje się wyjazd do stolycy (na scenie wieloletni mąż siostry aka Lenny Kravitz). Postoję przed Torwarem i pooglądam trochę Warszawy, a w międzyczasie siostra nacieszy oczy i uszy. 
A tegoroczne wakacje? Prawdopodobnie odwołane... grudniowe plażowanie przeniesione o kolejny rok. Mam tylko nadzieję, że ta motywacja nie wygaśnie i w kolejnym lipcu, gdzie ominie mnie jak co roku polskie lato na rzecz lata w grudniu....Trzymajmy kciuki!

wtorek, 16 sierpnia 2011

Fotyyy

Wspomniana wcześniej galeria Moooi:





Nieuwendammerdijk część 1/3 (na samym początku oczywiście zaczęło padać, więc najciekawszych domów jeszcze nie mam... ale w końcu przechytrzę ten zmieniającą się co 10 minut pogodę...;-))






wtorek, 9 sierpnia 2011

po przeprowadzce z południa na północ.

pozostały 22 dni...
obecnie szukam i szukam czarnego old dutch'a w wersji matowej. Znalazłam jeden sklep blisko Amsterdamu, mam nadzieję, że akurat ten poczeka na mnie jeszcze 20 dni!
Po przeprowadzce odkrywamy z Pauliną uroki Noordu, gdzie, aby się dostać niezbędne jest przepłynięcie promem na drugi brzeg lub jazda autobusem przez Ijtunnel. Z racji widoków i większej przyjemności wybieramy wersję pierwszą (promy są ponadto za free!).
Codziennie przechodzimy najcudowniejszą uliczką świata - Nieuwendammerdijk, długą i wąską, bez aut i rzadko z szalonymi rowerzystami.. Każdy domek ma swój cudowny klimat. I każde wnętrze jest jakby prosto z magazynu wnętrzarskiego (przeważą białe drewno, drewno naturalne, kolor biały, klasyczne meble i wielkie biblioteczki pomimo tak małego metrażu). Coś niesamowitego, szczególnie gdy już zmierzcha i wielkie okna ukazują na oścież całe piękno tych domków... Postaram się dzisiaj zrobić kilka zdjęć z ukrycia o ile nie dopadnie nas deszcz, co niestety zdarza się ostatnio codziennie.

piątek, 15 lipca 2011

Chciałabym...

aby był już 15 sierpnia (najlepiej jednak 23)
aby spotkać w tym roku jak najmniej upierdliwych klientów.
aby nie spotykać kanarów.
aby nie tęsknić.
aby wszystkie prezenty-niespodzianki w głowie udało się zabrać ze sobą do Polski.
aby uzbierać z napiwków na Old Dutch'a...
pracowity weekend:-) Oby zawsze takie były!

środa, 13 lipca 2011

pan usiądzie.

Galeria sztuki na Spiegelgracht 14 (edit. Peter Donkersloot Galerie)
Słynne ikony ze świata filmowego muzycznego i politycznego na płótnie (za 8.000€ w dużych i 450€ w małych formatach). Na ścianach galerii wiszą m.in. obrazy z Marilyn Monroe, Bridget Bardot, Don Corleone, duet Vincent Vega & Jules Winnfield z Pulp Fiction a nawet świnki i strusie.
W galerii obowiązuje zakaz robienia zdjęć, więc jedno ujęcie tylko sprzed wejścia:



niedziela, 10 lipca 2011

Okolice Westerstraat

Wczoraj wybrałyśmy się do Moooi Gallery, dizajnerskiej galerii w centrum miasta (Westerstraat). 
Na dzisiaj kilka zdjęć zrobionych po drodze:



 Sklep specjalizujący się w wina i whisky.

Malwy - typowa ozdoba kamienic. 

20 minut przed zrobieniem tego zdjęcia wstąpiłyśmy do Go Gallery, gdzie wg programu pokazano "Project Amsterdam Street Art 2011". Jedną z prac była właśnie The dutchess. Charakterystyczne zęby na każdym portrecie to znak rozpoznawczy Hugo Muldera aka DHM. Ceny nie spadały poniżej 500 euro. Pomysł nowatorski, choć wolałabym inny widok nad kominkiem.

Poza tym następny weekend zapowiada się pracowicie, zresztą jutro też. A od wtorku do czwartku leżę brzuchem do góry. Szkoda tylko, że tak daleko od domu...

środa, 6 lipca 2011

06.07.2011 Begijnhof Amsterdam - zakon Beginek





Zakon pełen średniowiecznej atmosfery do którego trafia się zupełnie przez przypadek (o ile nie trzyma się mapy w dłoniach). W pewnej małej niepozornej uliczce przy Spui znajduje się stara żeliwna brama a za nią... pięknie utrzymane i zadbane XV-wieczne domki z cudownymi kwiatami wokół. Obecnie żyje w nim prawie 100 zakonnic. Miejsce otoczone jest grubymi murami i hałas z centrum nie dociera do środka przez co miejsce te nabiera jeszcze bardziej mistycznego charakteru (idealnego do wyciszenia po minięciu chmary turystów) :-)

sobota, 25 czerwca 2011

na wyzwanie I lowe scrap

Album pt. "Amsterdam 2010" ma zaledwie dwie wykończone strony, a za tydzień rozpoczyna się nowy rozdział "Amsterdam 2011". Ciekawe czy zdąże nadrobić zaległości we wrześniu tym razem z dwóch lat, skoro w tym roku zabrakło na to czasu... eh eh wątpię!

Oto jedna z uliczek. Pozostałe prace można obejrzeć tu

Niestety na zdjęciu odbiła się lekko lampa błyskowa... nie mogłam jednak wybrzydzać po kilku akcjach rozładowywania się po dwóch sekundach obu baterii, ładowanych wcześniej całą noc...

Wracam do nauki! (postmodernizm kontynuacją i zaprzeczeniem modernizmu? ałłł!)

wtorek, 21 czerwca 2011

czekoladowo.

chyba zmienię charakter bloga na typ kulinarny... bo wciąż posty o jedzeniu. Ja po prostu kocham jeść.

Kawałek tortu od Pauliny.Idealny prezent po zdanym na piątkę egzaminie!

Jeszcze tylko jutrzejsza 'kultura' i do środy spokojne systematyczne wkuwanie na obronę... tak, brzmi całkiem optymistycznie. Pewnie w poniedziałek okaże się, że 80% wciąż  przede mną...

Poza tym zostało 11 dni do wyjazdu. Bilet w kieszeni, walizka wciąż pusta (nigdy nie pakowałam się na dwa miesiące. Chyba pozostanę przy strategii "Holandia to nie bezludna wyspa, koszulki i skarpetki też mają, nie wspominając o mydle i proszku do prania". Najważniejsze przecież to dbanie o kręgosłup, nawet jeśli walizka ma kółka).
A no i najważniejsze - póki co mamy cudowny nocleg pod gołym niebem. Gwiazdy, wiatr i może nawet deszczyk...

piątek, 3 czerwca 2011

tru tru truskawki!


Z tych oto truskawek wyczarować można nieziemsko smaczne muffiny w sam raz na upalne dni :-) Na górze mają kruszonkową posypkę z pokrojonych migdałów. Mmm!




Pierwszy spokojny i wolny od większej nauki weekend... super sprawa :-)

środa, 25 maja 2011

zawartość torebki? czemu nie!

Na wyzwanie Art-Piaskownicy [tu]
Zjadłoby się coś super hiper czekoladowego!

środa, 18 maja 2011

monotematycznie.

czyli wciąż pisanie i wciąż nowe muffiny.

sobota, 23 kwietnia 2011

świąteczna i pracowita sobota

Upiekłam dzisiaj cytrynowe muffiny w niedawno zamówionej teflonowej blaszce (całkiem sprytny wynalazek, szczególnie, kiedy ciasto jest baardzo gęste) :-) Pięknie wyrosły, ale po wyciągnięciu nieco zmalały. Przepis z mojewypieki



Trochę wielkanocnej atmosfery w pokoju, choć na horyzoncie nic innego jak...



tona książek do zrobienia na wtorek (musiałam postawić sobie wewnętrzne warunki obowiązkowego limitu stron) inaczej praca ruszyłaby w weekend majowy, a wtedy chce chociaż zjeść kiełbasę z grilla (ciekawe czy ktoś wpadnie na pomysł zorganizowania takiego?). Reszta książek (a jest ich jeszcze sporo) pozostała w Poznaniu, z racji litości dla kręgosłupa :-)



Mała dygresja "modowa": 
szalik w koty znaleziony w sh. Fajne są:-) 
szczególnie, że posiadają nawet wąsy!


Spokojnych Świąt!

wtorek, 15 marca 2011

busy Tuesday & devil's food cake

Pieczenie to ciężka i stresująca praca, szczególnie, kiedy ma się tonę nauki i determinacje, że w końcu powstanie jedna z wielu propozycji zapisanych w zakładkach przeglądarki.

Przepis z tej strony :-)

Wracam do uczenia się i patrzenia na okruszki (więcej nie dam rady zjeść...)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Literki

Gwiazdkowy prezent dla Zuzi :-) 
Wykonane z pomocą mojej mamy (boję się jej wielkiej starej maszyny do szycia). Może w ramach prezentu po zdaniu licencjata kupię sobie mniejszą i lżejszą? (tak, tak, tą z chińskimi plastikowymi częściami w środku...)
  
A propos... czas zacząć pisać, bo obowiązkowa dzienna ilość zapisanych słów nie została jeszcze osiągnięta... ;-)
Miłego wieczoru!

niedziela, 6 lutego 2011

Postanowienia 2011

Ferie dały mi chwile na zrobienie albumu (tak,tak, jest luty i teoretycznie o postanowieniach mówi się w styczniu, jednak studiowanie i pracowanie nie zawsze pozwala mi na weekendową twórczość...) Najważniejsze, że album zrobiony (chciałam dołożyć kilka innych postanowień, ale straciłam cierpliwość i stwierdziłam, że obecna ilość i tak jest wystarczająca jak na jeden rok;-)).


Pomysł podpatrzyłam u Kasi :-) A zdjęcia tak jak ona znalazłam na rewelacyjnej stronie We♥it!
Podobno marzenia (więc pewnie i postanowienia) trzeba wizualizować, żeby cały czas o nich pamiętać, więc album to idealna rzecz na wytrwanie w założonych celach :-)









Zbliżenia:


Fot. by diablo

Fot. by diablo




 Reszta next time :-) Miłej niedzieli!